Ireneusz Bogusław Kondrów
ZARYS DEMONOLOGII
Od niepamiętnych czasów „człowiek nieustannie borykał się z problemem zła i szukał jego rozwiązania. Trudno mu było pogodzić się z myślą, że cały nasz świat, nękany tyloma często niezawinionymi cierpieniami, pochodzi od jednego Stwórcy, Boga mądrego i dobrego, toteż nierzadko ulegał pokusie przyjmowania jakiejś innej Potęgi, uosobienia zła, odpowiedzialnej za wszystkie nieszczęścia. Jeśli te próby pojawiały się w kontekście chrześcijańskim, najłatwiej było wtedy wskazać na szatana, jako na ów synonim zła i postawić go obok Boga jako Potęgi konkurencyjnej, zakłócającej Jego działanie w świecie, mogącej nawet unicestwić Jego zbawcze plany.”
Tego rodzaju teoretyczne rozwiązania mogły w życiu prowadzić do prawdziwej religii szatana, a przynajmniej do radykalnego pesymizmu, wynikającego z gniotącego człowieka przeświadczenia, że świat pozostaje w mocy Złego. W parze z tym szły niezliczone praktyki magiczne, zaklinania, wywoływanie duchów, wróżby, czary, a nierzadko rozpalały się i stosy. Zjawiska te nie należą bynajmniej do bezpowrotnej przeszłości łączonej jednym tchem ze średniowieczem i w ogóle z Ciemnogrodem – skoro można przeczytać w prasie, zobaczyć w telewizji reklamujące się wróżki, które oferują swe usługi, rozwiązania problemów egzystencjalnych oświeconych dzieci XXI wieku, nierzadko uciekających się do pomocy ciemnych sił. Tak więc dzisiejszy człowiek niejednokrotnie odrzuca prawdziwego Boga, a w Jego miejsce tworzy sobie namiastki religii w postaci zabobonu.
Niektórzy naukowcy uważają, że absolutyzowanie i kult szatana nie należą do znaków obecnego czasu. Czy tak jest w istocie? Trudną prawdę chrześcijańską próbuje się dziś zdefiniować w inny sposób. Niebezpieczeństwo przychodzi niejako z lewej strony w postaci pokusy „ułatwienia” chrześcijaństwa i uczynienia go bardziej „sympatycznym” dla współczesnego człowieka. „Dobrzy pasterze” zatroskani o swe sfrustrowane owieczki, posuwają się nawet do odrzucenia samego pojęcia grzechu. „Mimo okropności wojny i zbrodni holokaustu zaczyna się kształtować pogląd i postawa, że grzech to przeżytek religijny, że nie ma zła moralnego, że człowiek jest ponad kategorią dobra i zła moralnego, a istnieje jedynie zło fizyczne, jak cierpienie.” Niełatwo osądzić, co jest gorsze – obsesyjny, przechodzący w bałwochwalstwo lęk przed szatanem, czy rozmywające się chrześcijaństwo, z wewnętrznymi tendencjami usuwania z niego elementów trudnych do przyjęcia. Niemniej na wstępie powinniśmy zobaczyć, jak na przestrzeni dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa formowała się doktryna o szatanie i jego upadłych aniołach.
Pierwsze wieki chrześcijaństwa są okresem, w którym wypracowuje się i rozwija naukę Chrystusa zawartą w Piśmie Świętym i przekazaną w Tradycji. Był to długi okres, niejednokrotnie związany z przezwyciężaniem poglądów przeciwnych orędziu ewangelicznemu. Podobnie wyglądało formowanie się nauki o demonach. Z taką różnicą, że pierwsi chrześcijanie, przekonani o rychłej paruzji, nie zwracali wielkiej uwagi na świat szatana i jego aniołów, a raczej skoncentrowani byli na walce duchowej i ewentualnie w tym kontekście można się spotkać z szatanem. „W przeciwieństwie do apostołów pisarze następnych epok starali się naukę o szatanie wyprowadzić z Pisma Świętego bez odwoływania się do literatury apokryficznej, gdyż walka z wieloznacznościami, czy wręcz błędnymi sformułowaniami apokryfów, była jednym z głównych celów, jaki im przyświecał.”
Pomimo wielu sporów i błądzeń, Ojcowie Kościoła (Tertulian, Augustyn i inni) wypracowali w miarę jednolitą naukę o demonach, byli jednomyślni w przyjmowaniu głównych cech demonów, jednak co do szczegółowych cech istot demonicznych różnili się diametralnie np. w określeniu ich natury (duchowa, czy cielesna), czy też wieczności potępienia.
Rozwój demonologii wiąże się z powstawaniem nowych sekt – gnostyckiej , manichejskiej , które przyczyniały się zarówno do szerzenia błędnych nauk, jak również paradoksalnie były źródłem rozwoju ortodoksyjnej nauki chrześcijańskiej. Jednym z pierwszych tekstów Magisterium Kościoła w kwestii demonów jest wystąpienie papieża Leona Wielkiego (ok. 446 r.), który potępia manicheizm, „według którego diabeł nigdy nie był dobry, nie jest ze swej natury dziełem Boga, lecz wyłonił się z chaosu i z ciemności, przy czym nikt nie jest jego autorem, ponieważ sam jest zasadą i substancją zła. Jednak prawdziwa wiara wyznaje, że istota wszystkich stworzeń duchowych i cielesnych jest dobra oraz że nie istnieje żadne zło z natury, ponieważ Bóg, Stwórca wszechrzeczy nie stworzył niczego, co nie było by dobre. Diabeł byłby zatem dobry, gdyby pozostał w tym stanie, w jakim został stworzony.” „Diabeł stał się zły nie ze względu na swą kondycję, lecz mocą swej wolnej woli.” Sam manicheizm powstał w grupach chrześcijańskich za Tygrysem, hołdujących enkratyzmowi Tacjana. Podobny typ duchowości, tj. wrogo nastawionej do świata i ciała, był dość rozpowszechniony wśród zakonów wschodniego chrześcijaństwa, zwłaszcza syryjskiego. Również zwolennicy dualistycznej sekty pryscylian, powstałej w IV w. w Hiszpanii, paulicjanizmu, powstałego pod wielkim wpływem manicheizmu w Armenii w VII w., przeważnie pochodzili ze środowisk zakonnych oraz niższego kleru. Podobnie było z bogomilizmem, stworzonym przez popa Bogomiła w drugiej połowie X w. Jednak w odróżnieniu od manicheizmu, pryscylianizmu i paulicjanizmu, bogomilizm głosił dualizm umiarkowany. Rozwinięty na Półwyspie Bałkańskim bogomilizm rozpoczął w XI w. ekspansję na Ruś i Europę Zachodnią, szczególnie zaadoptował się w północnej Italii, a przede wszystkim w południowej Francji, jako kataryzm. Niewątpliwie bogomilizm i kataryzm to ostatnie ruchy powstałe na glebie chrześcijańskiej, których nauka przypisuje szatanowi i siłom zła stworzenie świata.
Sekty te zostaną potępione na Soborze Laterańskim IV (1215 r.): „Całą mocą wierzymy i bez zastrzeżenia wyznajemy, że jeden tylko jest prawdziwy Bóg… On to wszechmocną swoją potęgą, od początku czasu stworzył z nicości jeden i drugi rodzaj stworzeń, tj. istoty duchowe i materialne – aniołów i ten świat, a na koniec ludzką naturę, jakby łącząc te dwa światy, złożoną z duszy i ciała. Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały przez Boga stworzone jako dobre z natury, ale sami siebie uczynili złymi. Człowiek zaś zgrzeszył za podszeptem diabła.”
Teolodzy do kwestii szatana, w początkowej fazie średniowiecza, podchodzili optymistycznie. Takie, a nie inne podejście, było spowodowane aktywną chrystianizacją w IX/X w. Jednak wraz z rozwojem feudalizmu, ówcześni teolodzy zaczęli rozwijać naukę Ojców Kościoła o „księciu tego świata”, jako przyczynie zła (feudalizm). Podobne zmiany nauki o szatanie w średniowieczu można zaobserwować w ówczesnej sztuce sakralnej, początkowo przedstawiano szatana – w takiej samej mierze strasznego, jak śmiesznego, który niejednokrotnie był przedmiotem kpin – jako uwodziciela, który oszukując i mamiąc zmysły, stara się pokonać prawego rycerza i duchownego, których wprost nie jest w stanie zwyciężyć. Jednak już w XI w. sztuka sakralna akcentuje moc szatana, przedstawiając go jako pożerającego potwora, o czerwonych oczach, ognistych włosach i skrzydłach z Apokalipsy.
Średniowiecze w ogólności nie wniosło wielkich zmian do koncepcji demonologii o upadłych aniołach, którą stworzyli Ojcowie Kościoła, niemniej zasłużyło się w rozwoju filozoficznej podstawy o złych duchach. Dopiero św. Tomasz z Akwinu, przeprowadził w szczytowym okresie średniowiecza solidną demitologizację. Stwierdza on, że demony to duchy czyste, byty inteligentne, istoty bezcielesne i nieśmiertelne, obdarzone pamięcią i wolna wolą. Stworzone jako dobre, naturą są najbliższe Bogu, chociaż są bytami złożonymi, tworzą hierarchię, która jest uzależniona od możliwości poznawczych. Demony stanowią świat, który działa na zgubę człowieka, są obdarzone mocą zniszczenia, zabijania, sprawują władzę nad grzesznikami. Nie oznacza to, że walka z demonami jest szczególnie uciążliwa, wystarczy znak krzyża, modlitwa, wezwanie imienia Jezusa, aby odeprzeć skutecznie atak Złego.
Podkreślanie znaczenia szatana ma miejsce w późnym średniowieczu. Przyczyna absolutyzowania szatana, według J. Sprycha leży w ówczesnej sytuacji, charakteryzującej się kryzysem gospodarczym, Czarną Śmiercią, która pochłonęła 1/3 tamtejszej społeczności europejskiej, wojny (Stuletnia, Trzydziestoletnia), kryzysem w Kościele (Wielka Schizma Zachodnia, Reformacja). Wszystkie wymienione wydarzenia były swego rodzaju zapowiedzią czasów apokaliptycznych, rychłego nadejścia końca świata, rozwijano ideę Antychrysta. Jest to czas, w którym uwydatnia się niebywałe możliwości szatana, „jedną z niewielu rzeczy, która jest poza zasięgiem demonów i ich władzy jest płodzenie potomstwa; mogą jednak one, występując w roli sukkuba (demon płci żeńskiej), w czasie aktu płciowego, ukraść nasienie mężczyzny, by następnie już jako inkub (demon płci męskiej), zapłodnić kobietę.” Uwypuklanie roli szatana, ma miejsce również w dziełach teologicznych. Do tego stopnia, że imię szatana występuje częściej niż imię Boga. Oczywiście nie wszyscy przyjmowali tak skrajne stanowisko.
Wiek XVI i XVII głosi nawet, ze złe duchy mogą oddziaływać zarówno na ciało, jak i duszę człowieka. Człowiek, przekonany o niemożliwości pokonania szatana, rozpoczyna wojnę z jego przedstawicielami na ziemi. Nie ma litości dla nikogo, giną poganie, żydzi, heretycy, innowiercy, a nawet młode kobiety. Jest to w Europie czas fanatycznych pogoni za czarownicami, które np. „wrzucano do wody, jeżeli utonęła, był to znak, że była opętana, jeżeli nie utonęła, znaczyło to, że jest opętana, bo woda jej nie przyjęła.” W owym czasie (XVII-XVIII w.) Magisterium Kościoła wypowiada się dwukrotnie na temat szatana. Pierwsze wystąpienie ma miejsce na Soborze Trydenckim (1546 r.), który streszcza naukę św. Pawła, stwierdza również, że człowiek pozostaje pod władza szatana i śmierci – uchwala dekret o grzechu pierworodnym. Drugie wystąpienie ma miejsce w XVII w., wówczas Innocenty XI (1682 r.) wydaje instrukcje dogmatyczne przeciwko kwietyzmowi.
Wiek XVIII przynosi odwilż zimnej i zaciętej walki z agentami szatana. Sam szatan traci pozycję, jaką zajmował w średniowieczu. Postęp nauk medycznych i przyrodniczych przyczynia się do odzyskania przez człowieka pewności siebie. Z kolei wiek XIX wraz z rozwojem racjonalistycznej filozofii, przynosi negację Boga. Podobnie się dzieje z szatanem, który zostaje zamknięty w lamusie przesądów i zabobonów. Szatan zostaje „zauważony – doceniony” jedynie przez artystów i poetów, dla których zawsze był źródłem inspiracji.
W czasach najnowszych, a szczególnie od początku lat sześćdziesiątych XX w., upowszechniła się również w Kościele, wyrosła z krytyki racjonalistycznej opinia, poddająca w wątpliwość wpływ, a nawet samo istnienie szatana. Epoka komputerów, energii atomowej, rozwoju medycyny w dziedzinie genetyki, przyczyniły się do tego, że mówienie o szatanie staje się przejawem zacofania.
Laurentin stwierdza, że „Sobór Watykański II nie przedstawił systematycznego czy nawet oficjalnego stanowiska Kościoła w sprawie szatana, przypomniał jedynie nauczanie biblijne i tradycyjne.” Papież Paweł VI w homilii z 29 czerwca 1972 mówi „w obliczu sytuacji Kościoła współczesnego odnosimy wrażenie, że swąd szatana przedostał się pewnymi szczelinami do Ludu Bożego […] Sądzono, że po soborze słońce zaświeci nad dziejami Kościoła, ale zamiast słońca mamy chmury… niepewność. Głosimy ekumenizm, ale coraz bardziej oddzielamy się od siebie.” 26 czerwca 1975 r. Kongregacja Nauki Wiary opublikowała dokument odnoszący się ex professo do szatana, skoncentrowany przeciwko obsesyjnemu skupieniu się na szatanie, ale przede wszystkim przeciwko kwestionowaniu jego istnienia.
Również Jan Paweł II zajmuje w tej materii bardzo jasne stanowisko. Stwierdza on, że Zły może nie tylko wpływać na martwe przedmioty, ale również może zawładnąć człowiekiem, aby mu szkodzić. Jan Paweł II podkreśla osobowy charakter demonów, ich władzę – która jednak nie jest nie ograniczona.
W czasach, gdy negowanie istnienia szatana zatacza coraz szersze kręgi, obejmując również duchowieństwo, jego aktywność w świecie zwiększa się w sposób bezprecedensowy. Największy podstęp diabła to przekonanie ludzi, że nie istnieje! Trudno też powiedzieć, co byłoby większym zwycięstwem – służenie mu, czy negacja jego istnienia? Niewątpliwie niebezpieczeństwo zlekceważenia roli szatana w Biblii i wyrzucenie nauki o nim umieszczonej na tle historii zbawienia do lamusa starożytności, jest dzisiaj bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Z wielu bowiem stron pojawiają się pytania, czy nie należałoby poddać rewizji tego punktu doktryny Kościoła, zaczynając od Pisma Świętego. Są tacy, którzy uważają, że Święte Księgi nie dają żadnych podstaw do opowiadania się za istnieniem czy nie istnieniem demonów, a jeszcze więcej jest takich, którzy wprost powątpiewają w to istnienie.
Demonologia z pewnością jest to wiedza negatywna, która nie powinna być przedmiotem kontemplacji, wszelkie jej upodobanie mogłoby być przejawem niezdrowej postawy chrześcijańskiej. Z drugiej jednak strony znajomość szatana i jego metod działania jest niezbędna dla wyjaśnienia walki duchowej, prowadzącej do zbawienia. „Podczas gdy nasza wiedza o Bogu jest ożywcza, pobudzająca, choć zarazem tajemnicza i oszałamiająca, to nasza wiedza o demonie jest zwodnicza, trudna do ogarnięcia, tak jak wiedza o próżni, która zawsze była postrachem badań naukowych.”
Najnowsze komentarze