Ks. mitr. Bazyli Hrynyk urodził się 27 XII 1896 r. w Koszelowie pow. Żółkiew, w pięciodzietnej, chłopskiej rodzinie Jakuba i Paraskewii z domu Stehnij. W przyszłości oprócz niego stan duchowny miało wybrać jeszcze dwoje jego rodzeństwa: brat Teodozy został również księdzem greckokatolickim, zaś nieznana z imienia siostra wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Służebnic Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. …
Swą edukację przyszły kapłan rozpoczął w szkole powszechnej w Koszelowie (ukończył ją w 1907 r.) i kontynuował w gimnazjum we Lwowie, które ukończył egzaminem dojrzałości 9 VIII 1915 r. Po uzyskaniu matury powołany został do armii austro-węgierskiej, gdzie otrzymał przydział do jednostek sanitarno-medycznych. Wcielenie do wojska uniemożliwiło mu wstąpienie do seminarium duchownego (początkowo miał zamiar studiować biologię), choć już od 25 III 1915 r. był on wpisany – dzięki staraniom, które podjął – w poczet przyszłych duchownych greckokatolickiej diecezji przemyskiej. Przebieg służby wojskowej bohatera tego tekstu również nie jest znany. Wiadomo jedynie, że po rozpadzie monarchii Habsburgów w 1918 r. znalazł się on w szeregach Ukraińskiej Halickiej Armii – siły zbrojnej Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej. Z wojska zwolniony został najprawdopodobniej zimą 1918 lub wiosną 1919 r.
Po powrocie do rodzinnej wsi przyszły duchowny rozpoczął starania o przyjęcie do Greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Nie zostały one jednak z powodu braku wolnych miejsc uwieńczone powodzeniem. Wybudowany tuż przed wojną i jeszcze nie wykończony nowy budynek seminaryjny został po 1914 r. zajęty i użytkowany przez wojsko. Dlatego też klerycy uniccy kończyli w Przemyślu jedynie czwarty rok nauki, natomiast przez pierwsze trzy lata przebywali w Greckokatolickim Seminarium we Lwowie, studiując jednocześnie na wydziale teologicznym miejscowego Uniwersytetu Jana Kazimierza. Dopiero w 1921 r., dzięki interwencji nuncjusza apostolskiego abp. Achille Rattiego (późniejszego papieża Piusa XI), budynki seminaryjne powróciły do prawowitych właścicieli. Z wyżej wspomnianych powodów Hrynyk w 1918 r., za zgodą bp. Jozafata Kocyłowskiego, wstąpił do lwowskiego seminarium. Pozwolenie przemyskiego ordynariusza uwarunkowane zostało zadeklarowaniem przez przyszłego księdza pozostania w celibacie. Po dwóch latach studiów we Lwowie, kleryk Hrynyk przeniósł się w 1920 r. do Przemyśla, gdzie już po roku dalszej nauki (a więc szybciej niż przewidywał to program nauczania) bp. Kocyłowski wyraził zgodę na dopuszczenie młodego kleryka do święceń diakonatu, a później prezbiteratu. Decyzja hierarchy związana była najprawdopodobniej z dramatycznie małą liczbą księży pracujących w diecezji po zakończonej niedawno wojnie i pilną potrzebą rozwiązania tego problemu. Ceremonia odbyła się 30 VII 1921 r. w przemyskiej katedrze greckokatolickiej, gdzie ks. Hrynykowi i dwunastu innym kandydatom do stanu duchownego święceń udzielił przemyski ordynariusz. Prymicyjną liturgię ks. Hrynyk odprawił w Teniatyskach, gdzie miejscowym proboszczem był jego brat Teodozy.
Po święceniach ks. Hrynyk kontynuował w roku szkolnym 1921-1922 studia w przemyskim seminarium, zaś 7 VII 1922 r. mianowany został wikariuszem przy cerkwi katedralnej w Przemyślu. 1 III 1923 r. został odwołany z tej funkcji i mianowany ojcem duchownym w przemyskim Greckokatolickim Seminarium Duchownym. Jak się wydaje był to spory wyraz zaufania bp. Kocyłowskiego do nowo wyświęconego kapłana. Swą funkcję ks. Hrynyk pełnił do 1 III 1928 r., gdy powołany został w skład grona wykładowców seminarium. Równocześnie w okresie od 15 III do 30 VIII 1923 r. pełnił on obowiązki spowiednika w Przemyślu, zaś od października 1922 r. do 1944 r. był katechetą w kilku miejscowych ukraińskich (żeńskich i męskich) szkołach zawodowych, jak też – przez krótki okres – w przemyskim gimnazjum ukraińskim. Duchowny pełnił szereg funkcji diecezjalnych. Między innymi był sędzią Sądu Prosynodalnego, członkiem Rady dla Zachowania Czystości Wiary i Obyczajów, cenzorem wydawnictw religijnych. W latach 1924-1925 (lub według innych źródeł 1925-1926) był on też oddelegowany na teren południowego Podlasia, gdzie (m.in. w Kostomłotach) próbował szerzyć idee neounii i obrządku bizantyjsko-słowiańskiego.
Jak wyżej wspomniano ks. Hrynyk już w 1923 r. opiekował się jako ojciec duchowy alumnami Greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Sporadycznie też prowadził zajęcia z wybranych przedmiotów, zaś 1928 r. został oficjalnym wykładowcą. Nominacja ta związana była prawdopodobnie z rozwojem przemyskiego seminarium i jego całkowitym uniezależnieniem się od seminarium we Lwowie przekształconego w 1928 r. w Akademię Teologiczną. Z przyszłymi kapłanami ks. Hrynyk prowadził zajęcia z: obrzędów rytu wschodniego (1924-1933), ascetyki (1925-1932), Nowego Testamentu (1931-1932), historii Kościoła powszechnego (1928-1939), historii Kościoła greckokatolickiego (1928-1939) i patrystyki (1928-1939). Jak wynika ze wspomnień innych duchownych, wśród kleryków był szczególnie ulubionym wykładowcą i cieszył się wśród nich największym chyba autorytetem. „Był człowiekiem wszechstronnie wykształconym, choć nie miał doktoratu. – pisał po latach ówczesny uczeń, a później współpracownik i następca na stanowisku generalnego wikariusza do spraw grekokatolików ks. Stefan Dziubina – To właśnie od niego najwięcej czerpaliśmy i uczyliśmy się, bo był wielkim erudytą, umiał wszystko nam przekazać, co nie zawsze potrafili pozostali wykładowcy, nie mający odpowiedniego doświadczenia pedagogicznego”. Ks. Hrynyk często zasiadał w komisjach egzaminacyjnych sprawdzających wiedzę kleryków. Między innymi był członkiem komisji podczas egzaminów z dogmatyki, wstępu do Starego Testamentu, wstępu do Nowego Testamentu, egzezy Nowego Testamentu, filozofii chrześcijan, katechetyki, nauki brewiarza, języka starosłowiańskiego. Sam osobiście także odpytywał seminarzystów, między innymi podczas egzaminów z patrologii, historii Kościoła powszechnego i historii Kościoła Greckokatolickiego.
Szczególną popularnością cieszyły się kazania ks. Hrynyka, co spowodowało, że został wyznaczony przez bp. Kocyłowskiego drugim (15 III 1924 – 25 VIII 1926), a następnie głównym (24 IX 1926 – 26 VI 1946) kaznodzieją w przemyskiej katedrze. Każdego roku zabierał on także głos podczas święta na mogiłach ukraińskich żołnierzy w Pikulicach. Duchowny cieszył się także dużą popularnością jako rekolekcjonista. Za oddanie pracy duszpasterskiej w 1926 r. papież Pius XI uhonorował kapłana tytułem Tajnego Szambelana.
Wybuch II wojny światowej w 1939 r., klęska wrześniowa i zawarty wcześniej pakt Ribbentrop-Mołotow, doprowadziły do podziału terytorium Polski. Niemiecko-sowiecka linia demarkacyjna, a następnie granica niemiecko-sowiecka podzieliła też na dwie części greckokatolicką diecezję przemyską. W skład utworzonego przez hitlerowców Generalnego Gubernatorstwa weszły tereny eparchii leżące na zachód od rzeki San liczące wówczas 136 parafii, 161 duchownych i blisko 120 tys. wiernych. Administrował nimi dotychczasowy sufragan przemyski bp. Grzegorz Łakota rezydujący w Jarosławiu. W skład Generalnego Gubernatorstwa weszła też w całości Apostolska Administracja Łemkowszczyzny. Ordynariusz diecezji bp. Kocyłowski pozostał w Przemyślu po stronie sowieckiej by dalej kierować diecezją. W Przemyślu pozostał też ks. Hrynyk, który ten okres swego życia wspominał po latach niezwykle lakonicznie. Pewnym jest tylko to, że w lutym 1941 r. bp. Kocyłowski mianował duchownego proboszczem greckokatolickiej katedry na miejsce zmarłego ks. Włodzimierza Gmytrasewicza. Wówczas też po raz pierwszy zetknął się on z aparatem represji ZSRR. Według trudnych do zweryfikowania informacji, władze sowieckie próbowały wówczas wymusić na duchownym bliżej nie sprecyzowane ustępstwa, lub też pozyskać go do jakiejś współpracy. Jedną z form nacisku miało być prawdopodobnie aresztowanie przez NKWD jego bratanka (również duchownego) ks. Mikołaja Hrynyka, który w przededniu wojny powrócił do Polski po zakończeniu studiów w Rzymie. Zmiana okupantów, która nastąpiła w czerwcu 1941 r. nie przyniosła zdecydowanej – choć się jej spodziewano – poprawy sytuacji Kościoła greckokatolickiego. Również ten okres życia ks. Hrynyka nie jest dokładnie znany. Wiadomo jedynie, że nadal pełnił swe kościelne funkcje w Przemyślu, dojeżdżał też do parafii w Przekopanej i nadal prowadził zajęcia dla kleryków w Seminarium. Wiadomo też, że aktywnie i osobiście był on zaangażowany w niesienie pomocy dla przemyskich Żydów. „Sam nawet utrzymałem pewną rodzinę żydowską – doktora Sztajnharta, których później umieściłem pod Zakopanem, bo ktoś widocznie doniósł, że ja ich przechowuję. Była też u mnie w związku z tym rewizja. Ukryłem też dzwony, których nie wydałem Niemcom. Zgłaszali się do mnie po metryki Ukraińcy, którzy chcieli przejść na »folksdojczów«. Ja nie chciałem wydawać takich metryk i robiłem im pewne trudności, dlatego też miałem pewne nieprzyjemności z tego powodu” – zeznawał on po latach w czasie rozprawy sądowej, gdy oskarżony został o współpracę z hitlerowcami. Wiadomo też, że wystawiał on fałszywe metryki chrztu dla dzieci żydowskich, ratując w ten sposób od Zaglady co najmniej 24 z przemyskiego sierocińca.
Ustalona w wyniku jałtańskich decyzji wschodnia granica państwa polskiego ponownie sztucznie (nierzadko rozdzielając poszczególne wsie jednej parafii) przecięła terytorium diecezji przemyskiej, pozostawiając jej większą część po stronie sowieckiej. W całości po stronie polskiej pozostało jedynie trzynaście zachodnich dekanatów. Dalsze losy tej części metropolii halicko-lwowskiej, duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego oraz wiernych greckokatolickich nierozerwalnie należy rozpatrywać zarówno w kontekście ogólnej polityki wyznaniowej prowadzonej przez władze komunistyczne w Związku Sowieckim oraz w krajach, które znalazły się w orbicie jego politycznych wpływów, jak też polityki narodowościowej (i wyznaniowej) prowadzonej przez komunistyczne władze w Warszawie. W pierwszym przypadku pamiętać należy, że w dniach 8-10 III 1946 r. we Lwowie odbył się (niezgodny z prawem kanonicznym zarówno Kościoła prawosławnego, jak i Kościoła katolickiego) synod, na którym grupa duchownych ogłosiła „dobrowolne” przyłączenie do rosyjskiego prawosławia. Synod zapoczątkował falę represji, które spowodowały likwidację Kościoła greckokatolickiego w USRR i zmusiły jego struktury do zejścia do podziemia. Jednocześnie był on czytelnym sygnałem dla władz komunistycznych w innych krajach i swoistym wzorem do naśladowania. W Polsce – jak wyżej wspomniano – kwestia likwidacji unii powiązana była z polityką narodowościową komunistów, która (nieco upraszczając tę kwestię) zmierzała do pozbycia się mniejszości narodowych, w tym ludności ukraińskiej. Z tej też przyczyny 9 IX 1944 r. PKWN podpisał porozumienie z rządem USRR o dobrowolnej wymianie „osób, które wyraziły chęć ewakuowania się […] i dlatego przymus nie może być stosowany ani bezpośrednio ani pośrednio”. Jednak deklarowana dobrowolność wyjazdów szybko okazała się iluzją. Na skutek akcji propagandowej ukraińskiego podziemia, rozpowszechniania się relacji Ukraińców, którzy nielegalnie powrócili z powrotem do Polski (najczęściej w transportach z polskimi repatriantami) i opowiadali o panującej tam sytuacji, porozumień między polską i ukraińską konspiracją zawartych latem 1945, które doprowadziły do swoistego zawieszenia broni i powstrzymania wzajemnych walk oraz tradycyjnemu przywiązaniu do ziemi przodków, akcja przesiedleńcza uległa w połowie 1945 r. całkowitemu załamaniu. Skłoniło to władze do zastosowania dokuczliwego przymusu administracyjnego, a następnie skierowania do akcji przesiedleńczej wojska, którego brutalność zmieniła akcję repatriacyjną w deportację, która doprowadził do wyjazdu z Polski ponad 400 tys. Ukraińców.
Do poparcia przesiedleń (na przykład w formie listu pasterskiego) nakłaniany był też ordynariusz greckokatolickiej diecezji przemyskiej bp. Kocyłowski. Ponieważ wysiłki te nie przyniosły rezultatów 20 IX 1945 r. został on aresztowany. Kilkadziesiąt godzin wcześniej, w nocy z 18 na 19 IX 1945 r., podobny los spotkał ks. Hrynyka i 15 innych przemyskich Ukraińców, którzy zatrzymani zostali także przez funkcjonariuszy rzeszowskiego WUBP. „Pamiętam jak dzisiaj, w nocy z 18 na 19 września 1945 r. […] do parafialnego domu w którym mieszkałem razem z rodzoną siostrą przyszło kilku ubeków razem ze swym oficerem. – wspominał duchowny po latach te wydarzenia – Drzwi domu, jak zazwyczaj w nocy były zamknięte i oni zaczęli dobijać się do okien, by wpuścić ich do środka, bo mają do mnie ważną sprawę i chcą porozmawiać ze mną w domu. Przedstawili się, że są z UB. Sam poszedłem otworzyć im drzwi. Ubecy rozmawiali po polsku, ale oficer, który przyszedł z nimi znał język ukraiński. […] Ubecy kazali mi zbierać się, bo pójdę z nimi do ich budynku. Tam – jak oświadczył mi ich oficer – miałem udzielić odpowiedzi na pewne sprawy, jakimi oni się interesowali i zaraz wrócić do domu. Dlatego nie pozwolili mi wziąć ze sobą czasosłowu [księga kościelna w której znajdują się teksty nabożeństw z tzw. cyklu dobowego, oraz poranne i wieczorne modlitwy – I.H.]. »Nie trzeba, my zaraz księdza zwolnimy« – powiedział mi oficer”. Wszyscy zatrzymani przewiezieni zostali do więzienia WUBP w Rzeszowie. W czasie prowadzonych przesłuchań duchownych nakłaniano do „dobrowolnego” wyjazdu do USRR oraz zarzucano współpracę z hitlerowcami i ukraińskim podziemiem (podstawą miała być pomoc żywnościowa, jaką kapłan organizował dla więźniów przetrzymywanych w areszcie przemyskiego PUBP). Ostatecznie, po kilkumiesięcznym uwięzieniu, 16 stycznia 1946 r., bp. Kocyłowski i ks. Hrynyk zostali przekazani sowieckim organom bezpieczeństwa w Szeginie, a stamtąd – nazajutrz – odstawieni za granicę do placówki w Mościskach. Deportacja biskupa Kocyłowskiego nie była zapewne do końca uzgodnione ze stroną sowiecką, dlatego też – a być może i w związku z reakcją Episkopatu Polski, który jeszcze podczas konferencji w Częstochowie 4 października 1945 r. wyraził protest w związku z zatrzymaniem przemyskiego władyki, lub też w związku z przygotowaniami po stronie sowieckiej wyborów do rad, czy może z przygotowaniami do wspomnianego synodu lwowskiego – obydwaj duchowni zostali zwolnieni i 24 stycznia 1946 r. powrócili do Przemyśla. Pół roku później, gdy władze komunistyczne po raz drugi (i jak się miało okazać ostateczny) deportowały przemyskiego ordynariusza jego sufragana i większość czlonków przemyskiej kapituły, ks. Hrynykowi udało się uniknąć ponownej wywózki – dzięki pomocy parafian, którzy pomagali mu ukrywać się wruinach cegielni na terenie Przemyśla, po kilku dniach opuścił on miasto. „Zgadzałem się z ks. Deńko, że wyjechać z Przemyśla muszę. Jednak na realizacji tego pomysłu pojawiły się trudności. Jak miałem opuścić miasto i przejść prawie spod Pikulic na Zasanie przez jedyny most na Sanie, by nikt mnie nie rozpoznał? – wspominał duchowny po latach swą ówczesną sytuację – W Przemyślu znali mnie prawie wszyscy mieszkańcy, i Ukraińcy, i Polacy, Z daleka mnie można było poznać po wyglądzie, po sposobie chodzenia. Ubecy, milicja i wszyscy wrogo nastawieni ludzie wiedzieli, że nie zostałem wysiedlony razem z biskupami i członkami kapituły, [że] ukrywam się w Przemyślu, albo pobliskiej okolicy i że mogę starać się wyjechać z miasta”. W znalezieniu wyjścia z tej krytycznej sytuacji pomógł kapłanowi daleki krewny bp. Kocyłowskiego, kierujący „Caritasem” diecezji łacińskiej ks. Hieronim Kocyłowski. Udostępnioną przez niego ciężarówką ks. Hrynyk wyjechał z miasta na stację kolejową w Radymnie, skąd wspólnie z ks. Deńko, który przyjechał po duchownego, obydwaj dotarli pociągiem do Krakowa, gdzie początkowo zamieszkał w greckokatolickiej parafii św. Norberta u ks. Stefana Hraba (do 23 X 1946 r.), a później w klasztorze oo. Kamedułów na Bielanach. W kamedulskim zakonie duchowny rozpoczął wykłady z teologii dogmatycznej i prawa kościelnego. W każdą niedzielę i święta głosił też tam po dwie homilie, równolegle pomagał też ks. Hrabowi w pracy duszpasterskiej w Krakowie. W marcu 1947 r. ks. Hrynyk przerwał nauczanie, opuścił kamedulski konwent i wyjechał do Bielanki w pow. gorlickim, gdzie od 3 do 28 IV 1947 r. zastępował nieobecnego, ciężko chorego bazylianina o. Jozafata (Jana) Dacyszyna, a następnie przeniósł się do parafii w Hańczowej, z której niektórzy wierni i miejscowy proboszcz wyjechali do USRR.
Z punktu widzenia Kościoła katolickiego struktury greckokatolickie w Polsce nie zostały jednak – wraz z deportacją biskupów – automatycznie zlikwidowane. Faktu tego nie sankcjonował żaden, nawet formalny, akt prawny. Co więcej oficjalny watykański rocznik „Annuario Pontifico” nadal informowało o ich istnieniu w Polsce. Jednak faktycznie kapłani greckokatoliccy nie byli w stanie utrzymać się samodzielnie w swych dotychczasowych parafiach. Dlatego też już 10 XII 1946 r. papież Pius XII powierzył prymasowi Polski kard. Augustowi Hlondowi opiekę i władzę nad grekokatolikami w Polsce. Na mocy otrzymanych uprawnień głowa polskiego Kościoła mianował 1 IV 1947 r. ks. Hrynyka generalnym wikariuszem pozostałej w Polsce części diecezji przemyskiej. Nazajutrz – 2 kwietnia 1947 r. – prymas zatwierdził też ks. Andrzeja Złupko (wyznaczonego jeszcze przez ks. Malinowskiego) jako generalnego wikariusza Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny. W praktyce jednak – wobec rozpoczętego kilka tygodni później przesiedlenia ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie i północne – powierzenie tych funkcji nie miało żadnego, poza symbolicznym, znaczenia. Po śmierci prymasa Hlonda desygnacje te nie zostały już odnowione.
Mimo prowadzonych (jak wyżej wspomniano od 1944 r.) wysiedleń ludności ukraińskiej do USRR, jesienią 1946 r. w granicach państwa polskiego pozostawało około 140 tys. Ukraińców. Ponieważ władze sowieckie nie zgodziły się na – kolejne już – przedłużenie końca operacji w kręgach wojskowych kształtować się zaczęła koncepcja wysiedlenia tych osób na ziemie zachodnie i północne Polski. Przygotowania ostatecznie zakończono po pół roku. W wyniku rozpoczętej 28 kwietnia 1947 r. i trwającej trzy miesiące akcji „Wisła” ludność ukraińska została przesiedlona na zachodnie i północne ziemie Polski, gdzie starano się ja maksymalnie rozproszyć, co miało przyspieszyć procesy asymilacyjne. Wraz z przeprowadzeniem akcji „Wisła” greckokatolicka sieć parafialna uległa ostatecznej likwidacji. Na ziemiach południowo-wschodnich nie pozostała ani jedna parafia katolickiego obrządku wschodniego, których majątek został w znacznym stopniu rozgrabiony. W związku z takim rozwojem sytuacji, na mocy nadanych mu przez Piusa XII pełnomocnictw prymas Hlond podjął decyzję o nadawaniu duchownym greckokatolickim indultu birytualizmu i mianowaniu ich wikariuszami w rzymskokatolickich parafiach na ziemiach zachodnich i północnych.
Gdy rozpoczynała się akcja „Wisła” ks. Hrynyk – jak wyżej wspomniano – pełnił obowiązki proboszcza w Hańczowej. Udało mu się uniknąć wysiedlenia, lecz nie mógł na stałe wrócić już do Krakowa w związku z aresztowaniem ks. Hraba i faktyczną likwidacją krakowskiej parafii. Po spędzeniu krótkiego czasu w krakowskim klasztorze oo. Kamedułów, w połowie czerwca 1947 r. duchowny wyjechał do Warszawy. Po przyjeździe do stolicy zamieszkał on u oo. Bazylianów, zaś 15 VI 1947 r. przeniósł się do Pruszkowa, gdzie za zgodą prymasa Hlonda (po zdaniu odpowiednich egzaminów z łacińskiej liturgiki i otrzymaniu indultu) przez jeden lub dwa miesiące zastępował kapelana ss. Samarytanek. Od sierpnia 1947 r. do marca 1948 r. ks. Hrynyk był wikariuszem w rzymskokatolickiej parafii w Brwinowie k. Warszawy. W owym czasie regularnie w czasie osobistych audiencji i w formie pisemnych sprawozdań informował on prymasa o sytuacji Kościoła greckokatolickiego, o akcji wysiedleńczej ludności ukraińskiej, o aresztowaniach przeprowadzanych wśród duchowieństwa oraz o opuszczonych i niszczejących cerkwiach.
Wiosną 1948 r. ks. Hrynyk za zgodą prymasa objął wakujące stanowisko rezydenta w rzymskokatolickim kościele p.w. Matki Boskiej w Wiercinach pow. Malbork. Według niepotwierdzonych źródeł do Wiercin przyjechał on 18 III 1948 r. Wbrew występującym w literaturze informacjom, w miejscowości tej nie było wówczas parafii tylko rektorat. Duchowny objął go oficjalnie 26 III 1948 r. Do przyjazdu na Pomorze miał go osobiście nakłonić mianowany w 1945 r. apostolskim administratorem diecezji gdańskiej i pelplińskiej ks. Andrzej Wronka. Będąc rektorem w Wiercinach ks. Hrynyk jednocześnie rozpoczął też odprawianie nabożeństw w rycie łacińskim w kaplicach w pobliskich wsiach – Pokładach i Jazowej pow. Elbląg. Uczył on też religii w szkole podstawowej w Wiercinach i Pokładach.
Nie był to teren łatwy do pracy duszpasterskiej. „Stan religijno-moralny parafii Wierciny za 1949 r. – pisał on na przykład w jednym z corocznych sprawozdań składanych kurii w Gdańsku-Oliwie – uległ znacznemu pogorszeniu w porównaniu z rokiem poprzednim. Wina za obniżenie poziomu religijnego i moralnego stanu jednak nie spada na parafian stale w parafii osiedlonych, a na element napływowy, który przybywa tutaj do pracy z wszystkich stron kraju”. Z powodu panującej powszechnie biedy (początkowo nie miał on nawet swego mieszkania) niełatwo było również utrzymać się ks. Hrynykowi materialnie. Dlatego też zmuszony on był do prowadzenia niedużego (7 ha) gospodarstwa rolnego. Mimo tych trudności wierciński rektorat odpowiadał duchownemu. „Rezydencyjny kościółek w Wiercinach był niedużą świątynią. – wspominał on po latach – Do kościółka był dobudowany nieduży budynek z trzema komnatami, gdzie za niemieckich czasów mieszkał kościelny, bo kapłan [tylko] dojeżdżał. Ukraińskich wysiedleńców w Wiercinach nie było. Wierciny były wioską »zabitą deskami«. Łacinnicy miejscowi i osiedleni tu po II wojnie światowej byli ludźmi słabo religijnymi, bez żadnych tradycji. Dla mnie rezydencja w Wiercinach była wygodna o tyle, że nie byłem skrępowany większymi obowiązkami duszpasterskimi, jak na większych parafiach i dlatego dysponując czasem mogłem częściej wyjeżdżać tam, gdzie zachodziła potrzeba. Jak się wydaje ks. Hrynyk, mimo iż piętnował swych wiernych za niską religijność i brak zaangażowania w życie parafii, był przez nich odbierany pozytywnie. „Utrzymuje przyjazne stosunki ze wszystkimi mieszkańcami Wiercin. – charakteryzowano go w jednym z raportów bezpieki – Jest przez nich lubiany, zapraszany na chrzciny i wesela”. Z tego też chyba względu mógł się on wkrótce pochwalić sukcesami (zorganizowanie kółka różańcowego, w które zaangażowała się ponad połowa kobiet wsi, erygowanie w kościele stacji Drogi Krzyżowej itp.). Uwieńczeniem działalności ks. Hrynyka było utworzenie z dniem 1 II 1949 r. stałej parafii rzymskokatolickiej w Wiercinach, o co duchowny czynił starania już od lutego 1948 r. Początkowo kapłan mieszkał w Wiercinach sam, w prowadzeniu gospodarstwa pomagali mu parafianie. Z czasem (od 1949 r.) zamieszkały z nim suistry ze zgromadzenia ss. Służebnic.
Pełniąc posługę w obrządku łacińskim ks. Hrynyk od 1948 r. zaczął odprawiać regularnie w niedziele i większe święta według kalendarza juliańskiego (za zezwoleniem wspomnianego wyżej proboszcza łacińskiej parafii i jednocześnie dziekana dekanatu nowodworskiego ks. Zająca) msze greckokatolickie w Nowym Dworze Gdańskim dla Ukraińców-unitów wysiedlonych w ramach akcji „Wisła”. Po raz pierwszy mszę w rycie wschodnim odprawił przed Wielkanocą 7 IV 1948 r. „W samo święto Zwiastowania Pańskiego, w parafialnym kościele w Nowym Dworze [Gdańskim] odprawiłem pierwszą od roku śpiewaną [w rycie wschodnim – I.H.] Mszę Świętą. – wspominał duchowny po latach – Na pierwszej naszej Służbie Bożej ludzi nie przyszło dużo [jak wynika z innych źródeł 17 osób – I.H.], bo nie wszyscy grekokatolicy byli powiadomieni o czasie i miejscu”. Na następnym nabożeństwie – Wielkanocne – 19 kwietnia 1948 r. frekwencja znacznie się poprawiła i na kolejne msze zaczęło przybywać coraz więcej wiernych nie tylko z Żuław. Od 1950 r. ks. Hrynyk rozpoczął też odprawiać okazyjnie (w większe święta według kalendarza juliańskiego) nabożeństwa greckokatolickie w Bytowie. Utrzymywał przy tym kontakty z innymi księżmi swego obrządku oraz prowadził obszerną korespondencję z hierarchią Kościoła rzymskokatolickiego. Początkowo podstawą tej działalności była – jak się wydaje – ustna zgoda prymasa Hlonda, sformalizowana ostatecznie oficjalnym prymasowskim dekretem w sierpniu 1948 r.
Ks. Hrynyk od końca lat czterdziestych był poszukiwany przez komunistyczne organa bezpieczeństwa, a następnie – po ustaleniu miejsca jego pobytu – usilnie przez nie rozpracowywany. Szczególnie „kompromitującym” duchownego – w oczach funkcjonariuszy bezpieki – faktem było to, że o sytuacji Kościoła greckokatolickiego w powojennej Polsce starał się on informować Stolicę Apostolską (pierwsze sprawozdanie tego rodzaju napisal jeszcze przebywając w Krakowie). Z tego też względu w 1952 r. nawiązał on kontakt z działającą w Polsce „siatką ukraińskiego podziemia” kierowaną przez Leona Łapińskiego „Zenona”, która w rzeczywistości była strukturą fikcyjną powołaną do życia przez bezpiekę i w pełni przez nią kontrolowaną. Sam Łapiński od 1948 r. był agentem MBP o ps. „Bogusław”. Kontakty ks. Hrynyka z ową „konspiracją” stały się powodem jego aresztowania.
Ks. Hrynyk zatrzymany został 20 IV 1954 rprzez funkcjonariuszy WUBP w Gdańsku i przewieziony do mokotowskiego więzienia w Warszawie, gdzie znalazł się w wydzielonej dziesięcioosobowej grupie aresztowanych członków „siatki” „Zenona”, na którą prowadzący śledztwo zwrócili szczególnie baczną uwagę. Tłumaczyć to należy przede wszystkim tym, że całej dziesiątce oprócz działalności antypaństwowej zarzucano też – a może przede wszystkim – szpiegostwo. Z tego też względu śledztwo w ich sprawie nie było prowadzone przez lokalne komórki bezpieki, ale bezpośrednio przez Departament śledczy MBP.
W czasie dochodzenia przeciwko kapłanowi zamierzano przede wszystkim: „1) Ustalić powiązania ks. Hrynyka i innych księży greckokatolickich z członkami OUN-UPA mając na uwadze jego współpracę z ks. Hrabem i [ks.] Hozą, oraz z członkami siatki nacjonalistyczno-szpiegowskiej OUN Bandery, jak „Donem”, „Zenonem”, „Dudarem” i innymi; 2) Ustalić, jakie istniało powiązanie Episkopatu polskiego i Watykanu z nacjonalistycznym ruchem ukraińskim w Polsce i w Zw[iązku] Radzieckim uwzględniając pomoc nadsyłaną przez Watykan ks[iężom] greckokatolickim zamieszanych w działalności organizacyjnej OUN-UPA; 3) Ustalić, jakie istniało powiązanie Watykanu, a personalnie bp. [Jana] Buczka, z ośrodkiem nacjonalistyczno-szpiegowskim w Niemczech Zachodnich, uwzględniając fakt przesyłania sprawozdań przez ks. Hrynyka kanałami organizacyjnymi do bp. Buczka”. Śledztwo w sprawie ks. Hrynyka trwało ponad sześć miesięcy i zamknięte zostało 30 XII 1954 r. Przekazanie sprawy do prokuratury nie zakończyło dochodzenia, które ostatecznie zostało zamknięte dopiero 28 IV 1955 r. Akt oskarżenia sporządzony został dopiero 5 X 1955 r. Zarzucano w nim ks. Hrynykowi, że „w okresie od jesienie 1944 r. do dnia zatrzymania to jest do 20 kwietnia 1954 r. na terenie Przemyśla, Krakowa, Warszawy, Brwinowa i Wiercin województwa gdańskiego usiłował oderwać południowo-wschodnią część obszaru państwa polskiego przez współpracę z nacjonalistycznym ruchem ukraińskim, a w szczególności brał udział i osobiście opracował kłamliwe i oszczercze sprawozdania przekazywane do Watykanu, a obliczone na ich wykorzystanie dla poparcia faszystowskiego ruchu ukraińskiego, udzielał pomieszczenia i wystawiał fałszywe metryki urodzenia dla członków faszystowskich band pod nazwą UPA oraz wymieniał im dolary amerykańskie na złote polskie”. Proces duchownego rozpoczął się 15 XI 1955 r. przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie. W czasie rozprawy zarówno ks. Hrynyk, jak i pozostałe przesłuchiwane osoby podważali część zarzutów. Nie zgadzali się z interpretacją, że informacje przekazywane Stolicy Apostolskiej miały szkalować ustrój, że były to jedynie sprawozdania dotyczące sytuacji w jakiej znalazł się Kościół greckokatolicki w Polsce. Ostatecznie 28 XI 1955 r. ks. Hrynyk skazany został na sześć lat pozbawienia wolności (2 lata mniej niż wnioskował oskarżyciel) oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres trzech lat. Po rozprawie przez ponad miesiąc przebywał on jeszcze w więzieniu w Warszawie, zaś 29 I 1956 r. został przewieziony do centralnego więzienia we Wronkach. 27 IV 1956 r. ogłoszona została amnestia, która objęła też ks. Hrynyka. Na posiedzeniu które odbyło się 25 V 1956 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie złagodził dotychczasowy wyrok do 3 lat więzienia oraz utraty praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres 1 roku i sześciu miesięcy, zaś 17 VII 1956 r. ten sam sąd postanowił zwolnić duchownego warunkowo z jednorocznym okresem próbnym. Ostatecznie ks. Hrynyk zwolniony został 20 VII 1956 r.
Po wyjściu na wolność, na fali popaździernikowych przemian, ks. Hrynyk stał się jednym z organizatorów odnowionego życia religijnego grekokatolików. „Zdawałem sobie sprawę, że prowadzone są rozmowy (z rządem) i była okazja, może już niepowtarzalna, by poprosić kardynała [Wyszyńskiego] o włączenie sprawy restytucji naszego Kościoła do jego postulatów” – pisał on w jednym z listów. To przede wszystkim dzięki staraniom tego kapłana, czynionym zarówno u władz kościelnych, jak i świeckich, już w 1957 r. mogły powstać w Polsce pierwsze, jeszcze nieoficjalne i nie uznawane de iure przez władze komunistyczne, duszpasterskie placówki katolickiego obrządku wschodniego. Swej działalności nie przerwał on tez w latach następnych, dzięki czemu zasłużył – w opinii ówczesnych władz – na miano nieformalnym „lidera” duchowieństwa greckokatolickiego. Podejrzewano nawet, że jest on potajemnie wyświęconym biskupem. Równocześnie sam był długoletnim duszpasterzem w Cyganku (1956-1968), Gdańsku (1957-1968), Marzęcinie (1957-1968), Bobolicach (1958-1963), Szczecinku (1959-1963) i Przemyślu (1968-1977). W 1966 r. decyzją metropolity Josyfa Slipyja mianowany mitratem.
Deportacja biskupów przemyskich do USRR w 1946 r., a następnie śmierć ks. Bazylego Pynyło wiosną 1947 r., spowodowały, że w granicach Polski pozostało jedynie dwóch duchownych greckokatolickich – członków kapituły przemyskiej diecezji (ks. Hrynyk i ks. Mikołaj Deńko). Był to stan anormalny, uniemożliwiający – zgodnie z prawem kanonicznym – podejmowanie decyzji. Dlatego też ks. Hrynyk przez długie lata postulował odnowienia pełnego składu kapituły oraz wyznaczenie choćby generalnego wikariusza dla grekokatolików. „W celu usprawnienia rządów Waszej Eminencji nad placówkami gr[ecko]katolickimi oraz w celu skutecznego zatroszczenia się o pełną duszpasterska obsługę dla wiernych obrządku gr[ecko]katolickiego w całym kraju, tudzież w celu scentralizowania i zharmonizowania pracy duszpasterskiej kapłanów obrządku gr[ecko]katolickiego – jest bardzo potrzebny specjalny pełnomocnik, jakby wikariusz generalny Waszej eminencji, wybrany spośród duchowieństwa greckokatolickiego, który mógłby zupełnie poświęcić się sprawom Kościoła gr[ecko]katolickiego – pisał duchowny w kolejnej petycji do prymasa – Mógłby on doradzać i pomagać Waszej Eminencji, opiekować się Kościołem gr[ecko]katolickim w Polsce, dopóki Stolica Apostolska nie odnowi hierarchii greckokatolickiej w Polsce. Zresztą tak właśnie uczynił J[ego] Em[inencja] ks. kard. Hlond w 1947 r. Obecnie, kiedy dzięki życzliwości Waszej Eminencji powstają placówki duszpasterskie obrządku gr[ecko]katolickiego, zachodzi potrzeba wizytowania tychże placówek, zachęcania wiernych do wytrwania w wierze katolickiej oraz przywiązania do Stolicy Apostolskiej. W celu sprawniejszego działania wzmiankowanego referenta, można dodać mu do pomocy kilku bardziej doświadczonych kapłanów w charakterze konsultorów, którzy by razem z nim omawiali zagadnienia duszpasterskie Kościoła gr[ecko]katolickiego”. Starania te zakończyły się powodzeniem. 10 IX 1965 r. ks. Dziubina mianowany został członkiem kapituły, zaś 8 IX 1967 r. ks. Hrynyk otrzymał dekret mianujący go generalnym wikariuszem prymasa do spraw grekokatolików. Rok później – 28 września 1968 r. – prymas Wyszyński mianował ks. Jana Fedewicza kanonikiem, zaś z zaproponowanej trójki: ks. Dziubiny, ks. Deńko i ks. Hrynyka ostatniego wyznaczył jako prepozyta kapituły.
Zostawszy generalnym wikariuszem ds. grekokatolików ks. Hrynyk aktywnie zaczął wizytować placówki greckokatolickie na terenie całego kraju, co znalazło wyraz w sprawozdaniach z tych wyjazdów składanych prymasowi. Pośredniczył on też w różnego rodzaju sporach między rzymskokatolickimi, a greckokatolickimi duchownymi, reprezentując tych ostatnich przed głowa polskiego Kościoła. Obejmując swą nową funkcję ks. Hrynyk zapoczątkował też wydawanie cyklicznych kurend (obiżnykiw) dla duchowieństwa. Pierwszy dokument tego rodzaju wystawiony został już 2 XI 1967 r. Nie udało mu się jednak zrealizować niektórych zamiarów, np. powrócić do katedry przemyskiej.
Praktycznie od wyjścia z więzienia ks. Hrynyk znajdował się pod obserwacja organow bezpieczeństwa, które kontrolowały jego korespondencję, umieszczały w jego otoczeniu swych tajnych współpracowników, czy generowały konflikty z innymi duchownymi obydwu obrządków. Z racji swej funkcji i rozległych kontaktów ks. Hrynyk znajdował się też w orbicie zainteresowań służb sowieckich. „Aktualnie na terenie kraju istnieją 74 placówki obrządku greckokatolickiego, obsługiwane przez 41 duchownych. – stwierdzano w sporządzonej na początku 1974 r. analizie SB dotyczącej sprawy o kryptonimie „Ortodoksi” – Wikariuszem jest ks. Bazyli Hrynyk kierujący ośrodkiem dyspozycyjnym w Przemyślu, a członkami kapituły ks. Deńko działający w Krakowie oraz ks. Dziubina działający na terenie Szczecina [wł. Pomorzu]. […] W trakcie prowadzonego rozpracowania stwierdzono, że wśród ludności pochodzenia ukraińskiego przejawiają się tendencje separatystyczne i nacjonalistyczne, podsycane głównie przez kler greckokatolicki inspirowany przez watykański ośrodek kard. Slipyja oraz nacjonalistyczną emigrację zgrupowaną w różnych ośrodkach politycznych i religijnych na Zachodzie. […] Obrządek greckokatolicki jest wykorzystywany jako czynnik eksponowania nacjonalizmu ukraińskiego (podtrzymującego określone więzi narodowe i wyzwalającego więzi nacjonalistyczne). Z tego względu obrządek ten spełnia wsteczną rolę i sprzyja wrogiej wobec ZSRR i PRL działalności w sensie politycznym. W realizacji tego typu działalności szczególna rola przypada ośrodkowi przemyskiemu, który ze względu na bliskie sąsiedztwo granicy z ZSRR, wykorzystywany jest jako transmisja między Watykanem, a Radziecką Ukrainą. Wskazują na to liczne kontakty kleru greckokatolickiego z różnego rodzaju emisariuszami ukraińskich ośrodków politycznych i wyznaniowych przybywającymi do Przemyśla. Centralną postacią tego ośrodka jest wikariusz generalny ks. infułat Hrynyk, będący pełnomocnikiem kard. Wyszyńskiego dla – jurysdykcyjnie mu podległego – obrządku greckokatolickiego”.
W drugiej połowie grudnia 1975 r. stan zdrowia ks. Hrynyka gwałtownie się pogorszył. „Mitrat Hrynyk zachorował, jego stan zdrowia jest bardzo ciężki, odczuwa silny ból głowy, chwilami traci przytomność. Nie wyraził zgody na leczenie szpitalne. Nikogo nie przyjmuje. Przyjaciele sądzą, że może to już być kres jego życia” – donosił bezpiece jeden z agentów. Z tego też względu nie mógł on już prowadzić tak aktywnego, jak dotychczas, życia. Ks. Hrynyk zmarł 31 V 1977 r. w swym domu Przemyślu. Pochowany został na miejscowym cmentarzu w grobowcu przemyskiej kapituły. „Śmierć najdostojniejszego mitrata Bazylego Hrynyka, naszego wikariusz generalnego dla duchowieństwa i wiernych obrządku greckokatolickiego napełnia nas bólem. – pisał prymas Wyszyński w telegramie kondolencyjnym – Ksiądz mitrat chociaż zmęczony chorobą dzielnie trwał na służbie Owczarni Chrystusowej, wizytował ośrodki duszpasterskie, czuwał nad zachowaniem pięknej liturgii i zwyczajów właściwych temu obrządkowi. Wiele wycierpiał dla Imienia Chrystusowego. Dobry Bóg przyjmie go do grona swoich Przyjaciół. Modlę się wraz z wami za świetlaną duszę mitrata Bazylego”.
Śmierć ks. Hrynyka nie oznaczała końca istnienia i aktywnej działalności wspólnoty Ukraińców-wschodnich katolików w Polsce, do przetrwania której ten duchowny – jak chyba żaden inny kapłan – wydatnie się przysłużył. Choć Kościół greckokatolicki nadal nie był uznawany przez władze (stan taki przetrwał aż do końca systemu komunistycznego), to dzieło zmarłego duchownego kontynuowali jego następcy. 14 IX 1977 r. prymas Wyszyński mianował ks. Dziubinę swym kolejnym wikariuszem ds. grekokatolików. Po śmierci prymasa Wyszyńskiego, jego następca prymas Józef Glemp, mianował z kolei dwóch generalnych wikariuszy dla nowoustalonych dekanatów północnego i południowego. Wikariuszem południowego dekanatu prymas mianował 22 XII 1981 r. ks. Jana Martyniaka, zaś wikariuszem północnego o. Jozafata Romanyka OSBM. 16 IX 1989 r. decyzją Stolicy Apostolskiej ks. Martyniak konsekrowany został pierwszym po wojnie biskupem greckokatolickim, sufraganem prymasa ds. grekokatolików, w 16 I 1991 r. stanął on na czele odnowionej Metropolii Przemysko-Warszawskiej, zaś 31 V 1996 r. mianowany został arcybiskupem i metropolitą nowo utworzonej greckokatolickiej metropolii przemysko-warszawskiej.
Odejście ks. Hrynyka było też niejako symbolicznym końcem pewnej epoki w dziejach mieszkających w powojennej Polsce grekokatolików, bowiem dekada lat osiemdziesiątych to okres zmiany pokoleniowej w środowisku ukraińskim, gdy w swe dorosłe życie zaczęła wchodzić nowa generacja urodzona już w PRL, której reprezentanci znacznie odważniej zaczęli domagać się respektowania swych praw, czy nawet włączać się w działalność legalnej „Solidarności”, a po wprowadzeniu stanu wojennego w aktywność podziemną. Ożywienie, które nastąpiło w środowiskach mniejszości ukraińskiej „nakładało się” też niejako na zupełnie nową jakość, jak pojawiła się w relacjach polsko-ukraińskich w ogóle. Organizowane wówczas spotkania polsko-ukraińskie, przedsięwzięcia kulturalne czy obecność tematów ze wspólnej – nierzadko tragicznej – przeszłości na łamach wydawnictw ukazujących się poza zasięgiem cenzury, spowodowały z jednej strony „odkrycie” Ukrainy i Ukraińców przez środowiska polskie i z drugiej wyjście części środowisk (szczególnie reprezentantów młodszego pokolenia) ze swego narodowościowego zamkniętego kręgu, w którym funkcjonowali dotychczas w PRL.
Przemiany te nie pozostały też bez wpływu na duchownych greckokatolickich, gdzie także dochodziło wówczas do zmiany pokoleniowej. Miejsce najbardziej znanych i zasłużonych kapłanów miejsce zajęła wówczas nowa generacja księży, nierzadko wychowanych w rodzinach ukraińskich, które nie uległy procesowi narodowej asymilacji – często absolwentów ukraińskich szkół średnich, które funkcjonowały w Polsce od drugiej połowy lat pięćdziesiątych. „Ostatnie lata […] to czas znacznego wzrostu powołań kapłańskich, zwiększenia liczby ośrodków duszpasterskich, wzrostu liczby wiernych. Zdaje się więc, że znikła ponura wizja śmierci naturalnej U[kraińskiej] C[erkwi] K[atolickiej] w Polsce” – pisał w 1988 r. jeden z autorów ukazującego się poza zasięgiem cenzury periodyku, w tekście podsumowującym trzecią papieską wizytę w Polsce. To że tak się stało było niemałą zasługą bohatera niniejszego tekstu, który – jak stwierdzono powyżej – cieszy się pamięcią potomnych, czego wyrazem jest chociażby fakt, że ulica w Białym Borze, przy której znajduje się cerkiew greckokatolicka, uchwałą rady miasta nosi właśnie imię ks. mitrata Bazylego Hrynyka.
dr Igor Hałagida
Najnowsze komentarze