Autor: prof. dr hab. Michał Łesiów
Starałem się przedstawić pewne fakty, które mogły się wydarzyć w pisanej wielowiekowej historii Ukrainy w kontekście czy powiązaniu z historią narodu i państwowości polskiej. Doszliśmy do czasu, kiedy ziemie Ukrainą nazywane wskutek różnych wydarzeń dziejowych zaczęły podlegać po części umacniającej się coraz bardziej państwowości moskiewsko-rosyjskiej. W drugiej połowie XVII wieku Lewobrzeżna Ukraina przeszła pod protektorat Państwa Moskiewskiego, był to de facto pierwszy poważny rozbiór Rzeczypospolitej, a sto lat później nastąpiły trzy poważne rozbiory Polski, a właściwie Rzeczypospolitej, które spowodowały likwidację państwa polskiego na około 130 lat. Podobnie zalążki państwa ukraińskiego, które historycy upatrują w Kozaczyźnie i Hetmanacie też zostały zlikwidowane przez Cesarstwo Rosyjskie ukierunkowane na stworzenie „jedynej niepodzielnej Rosji”, do czego zaliczono i Ukrainę, i Białoruś, i jeszcze inne połacie ziem okolicznych etnicznie nierosyjskich. Historia Ukrainy więc ściśle się wiąże z historią Polski w różnych jej wymiarach.
Wybitny historyk Europy Środkowo-Wschodniej, wykształcony w Lublinie na UMCS, a od wielu lat pracujący na Uniwersytetach amerykańskich, zajmujący ostatnio stanowisko Dyrektora Harwardzkiego Instytutu Badań Ukrainoznawczych; Profesor Roman Szporluk na temat powiązań historycznych tych dwu etnosów i narodów, polskiego i ukraińskiego, tak przy pewnej okazji stwierdził:
„Dziejów Ukrainy nie sposób zrozumieć bez uznania roli, jaką odegrał w jej dziejach czynnik polski. Podobnie nie sposób pominąć ukraińskiego składnika w historii Polski. Jak wiemy, już przed rokiem 1000 istniały między Rusią Kijowską a krajem Lechitów kontakty zarówno pokojowe, jak i zbrojne. Część terytoriów obecnie ukraińskich należała do Królestwa Polskiego, do Rzeczypospolitej Obojga Narodów, państwa wieloetnicznego i wielo¬konfesyj¬nego. Historia Polski rozgrywała się nie tylko nad Wisłą, ale także nad Dnieprem, czy nawet dalej, w rejonie Morza Czarnego. Co najmniej sześć wieków polskiej historii wiąże się z pewnymi ważnymi wydarzeniami mającymi miejsce na terenach, które położone są w tej chwili na wschód od Polski. Dość wspomnieć bitwę pod Chocimiem, wyprawę moskiewską, w której kozackie wojsko Sahajdacznego było sojusznikiem Polaków. Powszechnie znany jest fakt, że wielu wybitnych Polaków urodziło się na terenach dzisiejszej Ukrainy, Białorusi, Litwy. Nie można więc historii Polski rozpatrywać bez uwzględnienia szerokiego kontekstu wschodniego”.
Inny wybitny historyk pochodzenia ukraińskiego pracujący w Stanach Zjednoczonych profesor Ihor Szewczenko stwierdza, że historii Ukrainy nie sposób zrozumieć bez Bizancjum, ale też i bez Polski. Jest to zdaniem profesora Szporluka wielce rozsądny i realistyczny pogląd. Nowoczesna ukraińska świadomość naro¬dowa bardzo wiele zawdzięcza związkom z Polską. Przykładem może być wpływ na światopogląd i twórczość Tarasa Szewczenki polskich związków, polskiej myśli. Jak wiadomo, Szewczenko jest uznany przez wszystkie ukraińskie kierunki polityczne ze tego, który zapoczątkował nowoczesne pojęcie tożsamości narodowej Ukraińców, ugruntował nowy ukraiński język literacki i nową literaturę ukraińską w okresie romantyzmu w pierwszej połowie XIX wieku. Taras Szewczenko to niewątpliwie największy autorytet moralny dla Ukraińców, a rocznica jego śmierci w marcu obchodzona jest jako ukraińskie święto narodowe.
Ale mimo tak wyraźnych powiązań historycznych, długotrwałych i znaczących, nadal jeszcze Polacy i Ukraińcy bywają, według skrótowego określenia, dla siebie raczej „dalecy”, niż „bliscy”, albo mówiąc inaczej „bliscy a dalecy”. Jest nadzieja, że dobrze układające się obecnie stosunki pomiędzy dwoma niezależnymi państwami zmieniać się będą i zmieniają się w kierunku coraz większego zbliżenia i wzajemnego zrozumienia i porozumienia.
Dla potwierdzenia pewnych taktów historycznych i wzajemnych relacji historycznych polsko-ukraińskich chciałbym posłużyć się pewnymi myślami wyrażonymi niedawno przez Profesora Romana Szporluka, historyka Europy Środkowo-Wschodniej, pracującego w Uniwersytecie Harwardzkim. Prof. Roman Szporluk jako wytrawny historyk stwierdza:
„Historycy polscy i ukraińscy zgadzają się co do oceny podstawowych faktów historycznych. W drugiej połowie XIV wieku tereny, które obecnie tworzą obwody Lwowski, Tarnopolski i Iwanofrankowski, weszły w skład Królestwa Polskiego, a mówiąc ściślej – król Polski został jednocześnie panem Rusi. Chociaż obszar ten wchodził w skład Korony Polskiej, nie był uważany za terytorium etnicznie polskie. I, co jest bardzo ciekawe, przez cztery stulecia owej przynależności do Rzeczypospolitej (aż do pierwszego rozbioru) jego oficjalną nazwą było: Województwo Ruskie. Może to być przykładem, jak ostrożnie przy interpretacji faktów historycznych należy posługiwać się pojęciami mającymi swe współczesne dwudziestowieczne konotacje. Dotyczy to przede wszystkim rozumienia takich pojęć, jak narodowość, państwowość, całkowicie w XIV czy XV wieku odmiennego.
Polakom – twierdzi prof. Szporluk – aż do pierwszego rozbioru Polski nie przeszkadzało, że Przemyś, Jarosław i Lwów należą do województwa ruskiego. Nie oznacza to, że uważali te ziemie za ukraińskie, ale jednocześnie były one dla Polaków czymś innym niż Tarnów, Wieliczka czy Kraków. Rodzi się pytanie, nad którym dyskutują historycy litewscy, białoruscy, ukraińscy i polscy, jak oceniać polityczną strukturę, którą w skrócie nazywamy Rzeczpospolitą, która została zniszczona w okresie rozbiorów, choć jej oficjalna nazwa brzmiała: Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie. Zgadzam się z tymi historykami polskimi i ukraińskimi, którzy twierdzą, że dawną Rzeczpospolitą, która została zniszczona w okresie rozbiorów, można uważać za ojczyznę co najmniej czterech narodów nowoczesnych. Narodami sukcesyjnymi dawnej Rzeczypospolitej są nie tylko nowocześni Polacy – a być Polakiem w XX wieku, to nie to samo, co być nim w XV wieku – byli nimi także Litwini, Białorusini, Ukraińcy. Oni też mają prawo uważać się za spadkobierców owego państwa.
Ważne znaczenie dla Ukrainy miało też to, że Polska była dla Ukraińców miejscem, przez które można było spotkać się z Zachodem Europy. Prof. Roman Szporluk tak tę rzecz ujmuje:
„Wydaje się, że dla współczesnej Ukrainy, nie tylko jej historii, ale także obecnej polityki, budowania państwowości, bardzo ważna jest świadomość powiązań – właśnie poprzez Polskę – z Zachodem. Warto pamiętać, że Akademia Kijowsko-Mohylańska – szkoła wyższa świata prawosławnego, zo¬sta¬ła założona w Kijowie w czasach, kiedy Kijów znajdował się pod pano¬waniem – jak mówili niedawno propagandziści sowieccy – katolickich panów i eksploatatorów. Mogła więc działać uczelnia, która prowadziła polemikę z ka¬tolikami w obronie prawosławia. Rzeczpospolita jako państwo miała wiele niedostatków, ale istniał w niej pewien zakres swobód religijnych. Oczywiście nie należy tego idealizować, miały miejsce prześladowania na tle religijnym, dyskryminacja, jednocześnie jednak istniało minimum swobód prawnych. In¬nym przykładam może być prawo magdeburskie – forma organizacji miast z wy¬bieralnymi organami władzy samorządowej – spotykane w miastach Ukrainy, Litwy i Polski, na wzór organizacji miast niemieckich czy szerzej miast europejskich.”
Kiedy w drugiej połowie XVIII wieku trzy sąsiednie mocarstwa czy jakby je nazwać można – imperia – rozmontowały i zniszczyły Rzeczpospolitą, była to klęska nie tylko dla polskiego bytu państwowego, był to rozbiór również Ukrainy, Białorusi, Litwy, z bardzo złymi skutkami dla ich bytu kulturalnego i rozwoju tożsamości narodowej.
Rozbiory Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVIII wieku stanowiły dużą klęskę dla bytu państwowego i niezależnego rozwoju kultury narodowej nie tylko Polaków, ale też ówczesnych Ukraińców.
Na terenach zajętych przez Moskwę ostatecznej likwidacji uległy dwie instytucje, bardzo ważne, bo sprzyjające ukraińskiej tożsamości narodowej, a nawet niezależności państwowej, jakimi była Kozaczyzna Zaporoska i Cerkiew Greckokatolicka (Unicka).
Kozacy ukraińscy byli zbyt niezależni, mieli mocno rozwinięte poczucie wolności, byli w tym bardzo podobni do szlachty polskiej czy litewskiej, ich ciągłe dążenia do uniezależnienia się, do wolności politycznej nie mogły być tolerowane przez totalitarną władzę carskiej Rosji. To samo dotyczyło Cerkwi Unickiej, która podlegać nie mogła Petersburgowi, tylko Rzymowi – czyli Stolicy Apostolskiej w Rzymie.
Po porażce kontynuatorów antyrosyjskiej polityki hetmana Iwana Mazepy mechanizm imperialnej Rosji zaczął coraz szybciej wchłaniać autonomiczne ośrodki kozackie na Ukrainie Hetmańskiej i Słobodzkiej oraz na Siczy Zaporoskiej. Właśnie wtedy w wieku XVIII coraz intensywniej i coraz skuteczniej tworzona była monarchia absolutna w Rosji. Państwo rosyjskie, które według słów filozofa rosyjskiego Mikołaja Bierdiajewa było „najbardziej upaństwowione i najbardziej biurokratyczne na świecie”, miało w swej kilkuwiekowej tradycji tendencję do rozszerzania granic „jedynej niepodzielnej Rosji”.
Jak stwierdza prof. Natalia Jakowenko w swej niedawno wydanej w Lublinie „Historii Ukrainy”, „w wyniku wysiłków zmierzających do „zbierania ziem rus¬kich”, a potem także ziem sąsiednich, obszar „trzeciego Rzymu”, jak nazywano wtedy Rosję, wzrastał w dość szybkim tempie. Historycy stwierdzają, że Państwo Rosyjskie rozciągało się pod koniec XVI wieku na 5 milionach kilometrów kwadratowych, a w roku 1914 Cesarstwo Rosyjskie liczyło już 24 miliony km2.
Równolegle z przyłączaniem nowych ziem rósł w tym państwie także aparat rządzący, który umacniał upaństwowienie wszystkich sfer życia, w tym również życia religijno-kościelnego, a ściślej – jego organizacji i przynależności.
Władcy Rosji osiemnastowiecznej zajęli się, według słów carycy Katarzyny Drugiej, usuwaniem „zuchwałych marzeń z głów nowych poddanych Rosji”, a więc Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Polaków.
Kozackiej Ukrainie sądzone było jako pierwszej trafić pod prasę tego typu unifikacji, Kozacka autonomia nie była przygotowana do przeciwstawienia się sprawnej machinie imperialnej. Poza tym wśród zwierzchników kozackich brak było wspólnej linii politycznej, miały miejsce tarcia między starszyzną a niż¬szymi warstwami, a mieszczanie byli skłonni do współpracy z władzą carską. To wszystko ułatwiało rządom carskim osiągać założone cele. Owe działania unifikacyjne przebiegały na dwóch płaszczyznach: ograniczano pełnomocnictwa instytucji samorządowych i jednocześnie tworzono ulgi dla uprzywilejowanej warstwy ludności – dla starszyzny kozackiej i zamożnego mieszczaństwa, a wszystko to po to, żeby według słów generał-gubernatora Piotra Rumiancewa „przywiązać ich do Rosji i wzbudzić patriotyzm wobec wspólnej ojczyzny”. Takie metody były później stosowane również przez władzę radziecką, spadkobierczynię carskiej Rosji.
Rosja była zaniepokojona tendencjami separatystycznymi i wolnościowymi hetmanów Ukrainy. Zmuszono ostatniego hetmana Kyryły Rozumowskiego do zrzeczenia się hetmaństwa, w zamian za co otrzymał on wielkie majątki na Ukrainie i niemałą dożywotnią pensję.
Caryca Katarzyna Druga w jednej ze swych instrukcji dla prokuratora Senatu Wiaziemskiego pisała, że „Mała Rosja (czyli Ukraina), Liflandia (dzisiejsza Łotwa) i Finlandia (idzie o dzisiejszą Karelię) to prowincje, które rządzą się darowanymi przywilejami. Byłoby niewłaściwie – stwierdzała – naruszać od razu te przywileje, ale też nie można uważać tych prowincji za obce i obchodzić się z nimi, jak z obcymi ziemiami. Te prowincje trzeba zręcznymi sposobami doprowadzić do tego, aby zrusyfikowały się i przestały oglądać się wstecz. Gdy w Małorosji (Ukrainie) nie stanie hetmana, trzeba starać się, aby zapomniano czasy i samą nazwę hetmanów”. Zrobiono więc wszystko, żeby hetmanat został zlikwidowany.
Najnowsze komentarze