Zaznacz stronę

Z ojcem Tymoteuszem Feszem założycielem i przełożonym monasteru – pustelniczego (skytu) w Dzembroni na Ukrainie rozmawia Ireneusz Kondrów

Ireneusz Kondrów: Ojcze Tymoteuszu, czy współczesny świat potrzebuje zakonników, zakonnic? Komu jest potrzebne życie zakonne?

O. Tymoteusz Fesz: Myślę że bardzo potrzebni są ludzie, którzy codziennie modlą się za swoje i innych zbawienie, to jest całego świata.

Zatem co w dzisiejszych zlaicyzowanych czasach zakon, poszczególny zakonnik, siostra zakonna mogą dać światu, który ucieka od Pana Boga, który najchętniej zatrzymuje się na przyziemnych wartościach?

To, o czym powiedziałem wcześniej. Świat ucieka od Pana Boga, ale Bóg nie ucieka, zatem jest potrzebny ktoś, kto utrzymuje kontakt z Bogiem i wyprasza zmiłowanie dla świata, „dla jednego sprawiedliwego łaskawie to miasto”.

Wiele z tych zadań, zwłaszcza społecznych, które dawniej spełniały zakony, dzisiaj przejmuje państwo, różne instytucje charytatywne. Zatem jakie konkretne zadania stoją dzisiaj przed zakonami? Świadectwo życia zakonnego, owszem, ale czy i w jaki sposób zakony, zakonnicy mogą oddziaływać na współczesny świat zza klasztornej furty?

Wiele zadań oczekuje na dzisiejszego zakonnika, na pewno najważniejsze to świadectwo życia. Tak dużo jest w dzisiejszym świecie zagubionych ludzi potrzebujących różnego rodzaju pomocy, a przede wszystkim duchowej. Jakiegoś wsparcia, otuchy, pokrzepienia a najwięcej spokoju i to wszystko mogą znaleźć właśnie w klasztorze. Tutaj na modlitwie odnajdują spokój i radość życia w Chrystusie. Nasze oddziaływanie na świat odbywa się przez modlitwę.

Czy życie monastyczne można traktować jako swego rodzaju znak sprzeciwu, jednocześnie znak wiecznego przeznaczenia człowieka?

To nie znak sprzeciwu, a jedna z form zbawienia człowieka i oczywiście znak wiecznego przeznaczenia.

Czasami mówi się, że dany kapłan czy zakonnik jest „z powołania”. Można być duchownym i nie mieć powołania?

Tak, tacy też bywają. Są to ludzie, którzy – jak to bywa i w świecie nas otaczającym – którzy wybrali życie zakonne np. dla kariery, własnej wygody itp.

Ktoś powiedział, że “Powołanie to marzenie Pana Boga o twoim życiu”. Co dzieje się z człowiekiem, który tego marzenia nie wypełni?

Degraduje się, staje się jak „cymbał brzmiący”.

Może teraz nieco osobiste pytanie – w jaki sposób poznał Ojciec, że Bóg powołał go do kapłaństwa i zakonu?

Czułem potrzebę takiego sposobu życia. Wyobrażałem sobie, że jestem za wysokim murem i tam modlę się i pracuję, jak pisze św. Bazyli w swoich prawach.

Jakie kryzysy pojawiają się w życiu zakonnym i kapłańskim?

Jak w każdym życiu, tak i w zakonnym występują kryzysy, bo wszyscy jesteśmy grzeszni, dopiero idziemy do doskonałości. Apostoł Paweł mówił – zdobywamy ją.

Każdy wiek niesie ze sobą kolejne trudne doświadczenia… Jak rozwiązuje Ojciec i przezwycięża własne kryzysy?

Doskonałym lekiem jak mówią ojcowie pustyni, jest nieustanna modlitwa, tj. świadome przebywanie w obecności Boga. Każdy kryzys, który przeżywam daje mi nowe doświadczenie, pokazuje wielkość Boga i moją nędzę.

Wybrał Ojciec Bazylianów jako swoją nową rodzinę i sposób życia. Co najbardziej ceni Ojciec w tym zakonie?

Najbardziej co cenię to wspólnotowość. Podoba mi się również kontemplatywny i czynny sposób życia monastycznego, tzn. że jest czas na modlitwę i pracę – jak mówi Bazyli Wielki.

Od kilkunastu lat pracuje Ojciec w Karpatach na Ukrainie. Kiedy i jak doszło do wyjazdu na Ukrainę?

W 2000 roku pierwszy raz za namową artystów malarzy, którzy rozmalowywali naszą cerkiew w Przemyślu wybrałem się w Karpaty. Bardzo lubię góry, tę miłość do gór przekazała mi moja mama, która pochodziła z Karpat, Beskidu Niskiego i ciągle opowiadała nam o pięknie tych gór i o życiu w nich. Kiedy weszliśmy na górę Kostrzycę, jeden z malarzy wskazał ręką na południe i powiedział tam jest Dzembronia, w moim wnętrzu coś się stało, poczułem się tak jak bym tam od dawna mieszkał. Zrozumiałem, iż to jest moje przeznaczenie (góry są urzekające, co tu mówić – serce Ukraińskich Karpat , pasmo Czarnohory). Wieczorem doszliśmy do Dzembroni i tu zaczął się nowy etap mojego życia zakonnego. Po powrocie do Przemyśla moje życie zmieniło się, moje myśli i uczucia były w Dzembroni, ciągle widziałem te góry i czułem że tam jestem (nie tylko ja tak odczuwałem, wszyscy którzy byli na Dzembroni mają podobne odczucia, jakiś magnes przyciąga ich tu), dlatego poprosiłem moich przełożonych, aby pozwolili mi przenieść się na Ukrainę do Dzembroni i założyć tu Skyt-klasztor. Dobry Bóg i życzliwi ludzie dopomogli zrealizować tę ideę i dziś jesteśmy w Dzembroni.

Ile osób liczy wasza wspólnota monastyczna?

Stała wspólnota to trzech zakonników, ale prawie nigdy nie jesteśmy sami bo ciągle przyjeżdżają do nas ludzie: zakonnicy, zakonnice i ludzie świeccy w tym i z Polski (z Dzembroni jest podejście na górę Pip Iwan [Czarna Góra] a tam przed I wojną było wybudowane obserwatorium astronomiczne).Tak jak powiedziałem na początku, ludzie szukają spokoju, ciszy, porady, współczucia, wysłuchania ich cierpienia, a to można znaleźć właśnie tu, w klasztorze, w wysokich górach, na połoninie. Zadaniem naszego klasztoru i naszej wspólnoty jest „służyć duchowej odnowie zakonników i tych, którzy przyjdą do nas z taką potrzebą, a także dla fizycznego i umysłowego odprężenia i fizycznego odpoczynku”.

Po latach pobytu wśród Hucułów i pracy w tamtejszym Kościele, zróżnicowanym wyznaniowo, myśli Ojciec, że jest ubogacony wewnętrznie tamtejszą religijnością i kulturą?

Żyjąc wśród Hucułów – a, sam jestem Łemkiem [są to dwie z trzech etnicznych grup ukraińskich górali], na pewno zdobyłem nowe doświadczenia, a dokładnie to nauczyłem się żyć w wysokich górach, nauczyłem się wzajemnej tolerancji wyznaniowej, odczułem że my Ukraińcy jesteśmy wielkim narodem z wielkimi wiekowymi tradycjami. Poznałem dużo różnych tradycji, które tu w górach są kultywowane i zobaczyłem jak dużo my Łemkowie straciliśmy ze swoich tradycji i piękna naszych „hir”, jak mówiła nasza mama, a to wszystko stało się przez fakt barbarzyńskiego wysiedlenia w akcji „Wisła”.

Jakie praktyki religijne czy też kulturalne przeniósłby Ojciec z Ukrainy do Polski?

Myślę, że chrześcijańskie przywitania jakie tu są kultywowane bo one chociaż trochę przypominają nam, że jesteśmy chrześcijanami.

Co wnosicie i dajecie, jako zakonnicy mieszkańcom Karpat?

Niesiemy im Boga-Dobrą Nowinę, jesteśmy dla nich oparciem i pomocą tak w duchowym jak i świeckim życiu, jesteśmy ich „hordistju” (dumą). Uczymy się wspólnie, jak zdobyć zbawienie, jak do niego dojść, bo tak jak zdobycie wzgórz wymaga determinacji tak i życie wieczne wymaga dużo siły, sposobu, zaparcia, odwagi, dojrzałości rozumu ale i serca.

Jako Przełożony i założyciel monasteru w Karpatach ma Ojciec możliwość szczególnego spojrzenia na swoje Zgromadzenie jako na całość. Czy ten obraz jakoś różni się od doświadczeń z poprzednich lat z Polski?

Tak, moje doświadczenie życia zakonnego w Polsce było inne, tj. tam byłem zakonnikiem-duszpasterzem, bo taka była potrzeba czasu, musiałem służyć wiernym naszej Cerkwi greckokatolickiej bo brakowało kapłanów i my Bazylianie musieliśmy przejąć na siebie część duszpasterskich obowiązków. Tu w Dzembroni realizuje się mój ideał zakonnego życia, klasztor wysoko w górach [na wierchach ukraińskich Karpat], cisza, piękna naturalna jeszcze przyroda, to sprzyja duchowemu życiu, ale wymaga od nas większej uwagi i pracy nad sobą, tu trudniej zdobyć doskonałość, ale w ciszy i na samotności lepiej widać którędy idziesz.

A jak wygląda sprawa nowych powołań do życia zakonnego? W Polsce znajdujemy się w głębokim kryzysie, już od wielu lat nie było powołania do męskiego monasteru. Czy widz Ojciec jakieś wyjście z tej sytuacji?

Na Ukrainie są powołania może nie tak dużo jak na początku tj. kiedy Ukraina uzyskała niepodległość. Niemniej dzisiaj pozostało nam tylko jedno prosić miłosiernego Boga, aby powołał do życia zakonnego tyle osób, ile będzie potrzebnych. Pamiętajmy, że powołanie to Boża sprawa i Bóg nie pozwoli, aby życie zakonne znikło z życia cerkwi i w tym mamy pokładamy nadzieję.

Czy nie tęskni Ojciec za pracą w Kościele greckokatolickim w Polsce?

Po ludzku nieraz odczuwam tęsknotę, ale rozumiem gdzie jest moje miejsce i proszę Pana Boga, aby utwierdził mnie w moim powołaniu.

Co by ojciec powiedział młodym osobom, które borykają się z rozeznaniem drogi życia?

Aby nie wahali się pójść za głosem, który ich woła, na pewno nie pożałują tej decyzji.

Polska [Olsztyn] – Ukraina [Dzembrona] 2011 rok

Nota o rozmówcy:
Tymoteusz Fesz duchowny greckokatolicki, zakonnik reguły Bazylego Wielkiego, były Proboszcz parafii greckokatolickiej w Kętrzynie i przełożony tamtejszego monastyru. Koordynował budowę cerkwi parafialnej w Kętrzynie, a następnie objął funkcję ihumena (przełożonego) monasteru w Przemyślu. Założyciel i przełożony monasteru w Dzembroni na Ukrainie

 

Podziel się: