Zaznacz stronę

Przypowieść o synu marnotrawnym możemy odnaleźć tylko w Ewangelii św. Łukasza. Przypowieść, czyli w/g literackiej terminologii alegoria mówi nam, że przedstawione w niej postacie i zdarzenia nie są najistotniejsze, lecz służą jako przykłady uniwersalnych zasad rządzących ludzką egzystencją, postaw wobec życia i kolei losu. Fabuła w wyrazisty sposób ma ilustrować jakąś prawdę moralną, filozoficzną lub religijną. Dlatego bohaterowie tej opowieści nie mają imion własnych, a mówi się o nich: „człowiek”, „ojciec”, „starszy syn”, „młodszy syn”. Miejsce i czas zdarzeń określa się w sposób ogólny: „był sobie (…)”, „dom ojca”, „dalekie strony”, „owa kraina”, pomijając wszelkie szczegóły.

Jest to jedna z najpiękniejszych przypowieści Jezusa, ukazująca zarówno prawdę o Bogu jak i o psychice człowieka. Można ją podzielić na trzy części:

1 – o zgubnej wolności młodszego syna;
2 – o radości ojca z odzyskania syna;
3 – o gniewie starszego syna.
Ad. 1. O zgubnej wolności

„Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”(Por. Łk 15, 11).

Od tego momentu młodszy syn zaczyna staczać się na samo dno. Przechodzi cztery stopione degradacji: zerwanie więzi z rodziną, utrata majątku, głód, pasanie zwierząt. Poziom moralnego upadku ukazuje ostania faza degradacji tj. pasanie świń, które Żydzi uważają za nieczyste. Istniało wówczas nawet przysłowie: „przeklęty człowiek, który pasie świnie”. Jednak w życiu marnotrawnego syna następuje nawrócenie i diametralny zwrot w jego dotychczasowej degradacji.

„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go”(Łk 15, 17 – 20).

Ad. 2. O radości ojca…

Zachowanie ojca wybiegającego naprzeciw synowi przedstawione przez Jezusa było wówczas naganne i poniżające. Jednak w ten sposób Jezus ukazuje Boga, który zawsze będzie przekraczał ludzkie stereotypy – chore zwyczaje – dla dobra człowieka.

Następnie możemy zaobserwować, że czterem stopniom degradacji odpowiadają cztery stopnie wywyższenia marnotrawnego syna – od niewolnika – do rangi wolnego człowieka: suknia, pierścień, sandały i uczta. Tylko podczas największych uroczystości urządzano ucztę i przywdziewano najlepsze szaty. Z kolie sandały odróżniały człowieka wolnego od niewolnika. Pierścień to symbol władzy, od teraz syn może być pełnomocnikiem ojca i zawierać w jego imieniu układy. Według Tadeusza Loska syn marnotrawny otrzymuje stanowisko, którego przedtem nie posiadał.

Natomiast Waldemar Świątkowski stwierdza, że po powrocie do ojca, syn marnotrawny został wprawdzie przyjęty, dostał nowe szaty, lecz… nie dostał nowego udziału w majątku? Jego udział przepadł bezpowrotnie! To okropna tragedia! Mylą się ci, którzy myślą, że po nasyceniu się światem, po zrujnowaniu życia w świecie, wrócą do Ojca i wszystko będzie po staremu. Syn marnotrawny nie otrzymał swego dawnego udziału, bo go po prostu już nie było.

Spostrzeżenie Świątkowskiego jest intrygujące, na pierwszy rzut może się wydawać, że zaprzecza Bożemu miłosierdziu. Ale może też przypominać nam, że żadne nasze tzw. „skoki w bok” lub naganne zachowania nie ujdą płazem. Czasami wydaje się nam, że wystarczy się tylko wyspowiadać tj. powrócić do domu ojca. Jednak to nie wystarczy, trzeba też naprawić uczynione zło.

Ad. 3. O gniewie starszego syna….

„Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Na to rozgniewał się i nie chciał wejść” (Łk 15, 25-28)

Ciekawa jest też postać drugiego syna. Trwał przy ojcu, pracował w gospodarstwie, wykonywał wolę ojca. Teraz czuje się rozczarowany, gdyż z zazdrością dostrzega, że to nie on, a jego brat zostaje nagrodzony. Czy taka postawa nie jest nam bliska? Żyjąc zgodnie z Bożymi przykazaniami liczymy na nagrodę, a przy okazji po cichu liczymy na to, że ci, którzy postępują niezgodnie z nimi – poniosą karę. Czy potrafimy się pogodzić z myślą, że Bożego miłosierdzia mogliby dostąpić najgorsi Zbrodniarze czy zwyrodnialcy? Że Bóg cieszyłby się z nawrócenia np. Hitlera czy Stalina?

Epizod z młodszym bratem objawił prawdziwe oblicze starszego brata. Dlaczego się buntuje? Odpowiedz wydaje się prosta. Bo tak naprawdę nie kocha swego brata. Bo jeśli kochasz daną osobę, to potrafisz przebaczyć bardzo wiele i nie będziesz zirytowany, gdy owa osoba po długiej nieobecności zawita w twoje progi. Ową hipotezę potwierdza fakt, że starszy brat przestaje nazywać ojca ojcem i brata bratem mówiąc: „…ten syn twój…”(Por. Łk 15,30). Czyli można powiedzieć, że tymi słowami porzuca swą rodzinę, podobnie jak młodszy brat na początku przypowieści.

W tym miejscu analogicznie jak poprzedniej niedzieli powtarza się myśl, że miłości podobnie jak zbawienia nie zdobywa się wysiłkiem, pracą, ani się jej nie krępuje. Można ją otrzymać jako dar.

Postawa starszego syna jest typowa dla faryzeuszy wszystkich czasów. Poprzez tę przypowieść Jezus pokazuje, że jeśli ziemski ojciec jest gotów na akt tak wielkiego przebaczenia, to o ile bardziej Wszechmogący Bóg może być miłosierny dla swych grzesznych dzieci – córek i synów ludzkich. Dlatego kiedy niejednokrotnie bierzemy się za ocenianie pewnych ludzi to postawmy sobie w pierwszej kolejności pytanie, co zrobiłby w takiej sytuacji Jezus, a nie co zrobiliby np. dzisiejsi liderzy religijni, którzy niejednokrotnie zatracają wrażliwość Boga swą ludzką ułomnością objawiającą się w postawie starszego brata!
Powyższe rozważania nad przypowieścią o synu marnotrawnym mogą stanowić pewne wprowadzenie do idei apokatastazy.

Apokatastaza (od gr. apokatastasis, czyli “ponowne włączenie, odnowienie”) – końcowa i ostateczna odnowa całego stworzenia poprzez przywrócenie mu pierwotnej doskonałości i bezgrzeszności lub nawet przewyższenie tego pierwotnego stanu.

Utworzenie teorię apokatastazy przypisuje się Orygenesowi, filozofii i męczennikowi chrześcijańskiemu, żyjącemu w latach ok. 185-250. Zgodnie z tą koncepcją piekło nie może istnieć dłużej niż czas, gdyż oznaczałoby to faktyczne zwycięstwo grzechu i szatana. Orygenes nie wypowiadał się stanowczo w kwestii odkupienia Szatana, choć je dopuszczał jako możliwość przejawienia przezeń skruchy. Około roku 225 napisał wyraźnie, że Szatan będzie zniszczony „nie po to, by już nigdy nie istniał, lecz aby nie był wrogiem i śmiercią”. Zwolennikami apokatastazy byli przeważnie Ojcowie i pisarze Kościoła wschodniego tacy jak: Dydym Ślepy, Diodor z Tarsu, Teodor z Mopsuestii, Maksym Wyznawca, Grzegorz z Nazjansu i Grzegorz z Nyssy.

Według tego ostatniego piekło służy jedynie poprawie i nie będzie miało racji bytu, gdy wszyscy niegodziwi zostaną oczyszczeni ze swych grzechów, które to oczyszczenie mieć może miejsce nawet już po zmartwychwstaniu powszechnym. Grzegorz z Nyssy wyraźnie dopuszcza możliwość zbawienia samego wynalazcy nieprawości, czyli szatana, stwierdzając, „że po niezmiernie długim czasie ogień usunie z natury zło, sam zaś wynalazca zła dołączy swój głos do chóru śpiewającego hymn dziękczynny Bogu”.

Grekokatolicy nie mogą w zgodzie z doktryną apokatastazy głosić pewności powszechnego zbawienia, ale mogą wyrażać nań nadzieję, podobnie jak prawosławni teolodzy S.N. Bułgakow, P. Evdokimov oraz rzymskokatoliccy jak W. Hryniewicz czy kardynał Hans Urs von Balthasar.

Dzisiejsza przypowieść może sugerować nam, że o ile ziemski niedoskonały rodzic nie może beztrosko patrzeć na cierpienie swego dziecka, to tym bardziej nie może tak czynić Bóg, który jest Miłością. Łatwo przychodzi nam skazać na wieczne potępienie kogoś obcego, kogo nie kochamy. Ale czy jeśli mielibyśmy skazać na śmierć i wieczne potępienie osoby, które kochamy, to czy nie chcielibyśmy ich uratować za wszelką cenę?
Oczywiście, że nie ma nic na siłę, także zbawienia, bo może komuś z tym złem jest ok! Ale czy faktycznie ludzie popełniają zło dla samego zła? Czy nie jest tak, że często są przekonani, że owe zło to dobro podobnie jak marnotrawny syn? Może są też takie przypadki, że wybierają zło dla zła, ale czy można wówczas mówić o poczytalności – zdrowiu psychicznym – danego człowieka?

Ireneusz Kondrów

Podziel się: